Petersburskie senne widziadła
Wtedy nagłe przestałem się gniewać na ludzi i niemal ich nie dostrzegałem.
Doprawdy, przejawiało się to nawet w największych drobiazgach: bywało, na przykład, że idę po ulicy i obijam się o ludzi.
Nawet nie z zamyślenia: o czym miałem myśleć, zupełnie przestałem wtedy myśleć, było mi wszystko jedno.
Gdybym przynajmniej znalazł odpowiedź na pytania — ale nie, ani jednej nie znalazłem, a ile ich było? Ale zrobiło mi się wszystko jedno i wszystkie pytania zniknęły.
I oto, już potem, poznałem prawdę. Poznałem ją w ubiegłym listopadzie, a mianowicie trzeciego listopada, i odtąd pamiętam każdą swoją chwilę.
Było to ponurego, najbardziej ponurego wieczoru, jaki tylko może być.
Wracałem wtedy po dziesiątej wieczór do domu i właśnie, pamiętam, pomyślałem, że w ogóle nie jest możliwa bardziej ponura pogoda. Nawet pod względem fizycznym.
Lało przez cały dzień, był to najzimniejszy, najbardziej ponury deszcz, jakiś nawet groźny deszcz, pamiętam to, z wyraźną wrogością do ludzi, aż tu nagle po dziesiątej ustał
i zrobiło się strasznie wilgotno, bardziej nawet wilgotno i zimno niż wtedy, kiedy padało, i od wszystkiego biła jakaś para, od każdego kamienia na ulicy — z każdego zaułka,
jeśli zajrzeć do niego aż w głąb, jak najdalej, z ulicy.
Nagle mi się wydało, że gdyby zgasł wszędzie gaz, zrobiłoby się weselej, a z gazem jest smutniej na sercu, bo on to wszystko oświetla.
Tego dnia prawie nie jadłem obiadu, cały wieczór przesiedziałem u jednego inżyniera, byli tam jeszcze dwaj jego znajomi. Cały czas milczałem i chyba się im sprzykrzyłem.
Mówili o czymś poruszającym i w pewnym momencie nawet się zapalili. Ale było im wszystko jedno, widziałem to, i zapalili się tylko ot tak.
No i ja im to nagle wygarnąłem: „Proszę panów, powiadam, przecież wam jest wszystko jedno". Nie obrazili się, wszyscy się tylko śmiali ze mnie.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>