Petersburskie senne widziadła
Słowem, umyślnie odsunąłem rozwiązanie: to co się stało, było tymczasem aż nadto wystarczające dla mego spokoju i zawierało aż nazbyt wiele obrazów i materiału do moich
marzeń. Właśnie to jest fatalne, że taki ze mnie marzyciel: dla mnie materiału starczyło, a o niej myślałem, że poczeka.
Tak upłynęła cała zima, w jakimś oczekiwaniu na coś.
Lubiłem przyglądać się jej ukradkiem, kiedy siedziała za swoim stolikiem. Zajmowała się szyciem, bielizną, a wieczorami niekiedy czytała książki, które brała z mojej szafy.
Dobór tych książek też powinien był świadczyć na moją korzyść. Prawie nie wychodziła z domu.
Przed wieczorem, po obiedzie zabierałem ją zwykle na spacer i przechadzaliśmy się, nie w całkowitym milczeniu, jak przedtem.
Próbowałem udawać, że nie milczymy, że zgodnie rozmawiamy, ale jak już wspomniałem, oboje staraliśmy się zbytnio nie rozwodzić.
Ja to robiłem umyślnie, a jej, myślałem, trzeba koniecznie „zostawić trochę czasu".
Dziwne oczywiście, że ani razu, niemal do końca zimy, nie przyszło mi do głowy, że sam lubię patrzeć na nią ukradkiem, lecz nie zauważyłem ani jednego jej spojrzenia na mnie
przez całą zimę! Myślałem, że z jej strony jest to nieśmiałość. Zwłaszcza że w ogóle miała tak zalęknioną, nieśmiałą minę, tak bezsilnie wyglądała po chorobie.
Nie, lepiej poczekaj, bracie, a — „a nuż ona sama nagle podejdzie do ciebie..."
Ta myśl zachwycała mnie nieskończenie.
Jedno dodam: niekiedy jakby umyślnie się rozjątrzałem i udawało mi się wprawić swego ducha i umysł w taki stan, że czułem do niej jakby urazę.
I tak było kilkakroć i trwało jakiś czas. Ale nienawiść nigdy nie mogła dojrzeć i utrwalić się w mojej duszy. Sam zresztą czułem, że jest to poniekąd tylko gra.
A i wtedy, choć rozwiązałem małżeństwo kupując łóżko i parawan, nigdy jednak, przenigdy nie potrafiłem w niej dostrzec zbrodniarki.
Nie dlatego, żem lekceważył jej przestępstwo, lecz dlatego, że od razu miałem zamiar jej przebaczyć, od pierwszego dnia, nawet zanim kupiłem łóżko.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>