Petersburskie senne widziadła
Bo i jak mogło wrócić: przecież żyła jeszcze wtedy, przecież była tuż obok, przy mnie, a ja przy niej. „Jutro się zbudzi, a wtedy powiem jej to wszystko i wszystko zrozumie".
Tak wówczas rozumowałem, było to rozumowanie proste i jasne, stąd właśnie uniesienie! A najważniejszy był ten wyjazd do Boulogne.
Nie wiem czemu, myślałem, że Boulogne — to jest wszystko, że zawiera się coś ostatecznego. „Do Boulogne, do Boulogne!"... W opętaniu oczekiwałem rana.
III
AŻ ZA DOBRZE ROZUMIEM
A przecież to było dopiero kilka dni temu — pięć dni, dopiero pięć dni, w zeszły wtorek!
Ach, gdybym miał jeszcze trochę czasu, gdyby tylko odrobinkę zaczekała, — rozproszyłbym mrok! Przecież się uspokoiła. Już nazajutrz słuchała mnie z uśmiechem, mimo niepokoju.
Najważniejsze, że przez cały ten czas, całe te pięć dni, był w niej niepokój albo wstyd. Bała się też, bardzo się bała.
Nie przeczę, nie będę przeczył jak jakiś szaleniec; strach był, ale czy mogła się nie bać?
Przecież tak dawno staliśmy się sobie obcy, tak bardzo odzwyczailiśmy się od siebie — i raptem to wszystko...
Ale ja nie zważałem na jej strach, roiło mi się coś nowego, promiennego! To prawda, niewątpliwa prawda, że popełniłem błąd. A może nawet dużo błędów.
Gdy się zbudziliśmy nazajutrz (było to w środę), popełniłem błąd: zacząłem od razu traktować ją jak przyjaciela.
Pośpieszyłem się, zbytnio się pośpieszyłem, ale spowiedź była potrzebna, niezbędna, ba, więcej niż spowiedź!
Nie ukryłem nawet tego, co przed samym sobą ukrywałem przez całe życie. Powiedziałem bez ogródek, że przez całą zimę nic tylko byłem pewien jej miłości.
Wytłumaczyłem jej, że kasa pożyczkowa była tylko upadkiem mej woli i umysłu, prywatnym pomysłem samobiczowania i samowywyższenia.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>