Petersburskie senne widziadła
Jej wnuczka pewnie jest żoną balwierza, a on sam to człowiek jeszcze niestary, może trzydziestokilkuletni, stateczny jak na swój fach, bo to fach lekkomyślny, i oczywiście w
surducie wyszmelcowanym jak naleśnik, pewnie od brylantyny, bo ja wiem, nigdy nie widziałem „balwierza" wyglądającego inaczej — tak samo kołnierz surduta zawsze mają jakby
umączony. Troje małych dzieci — chłopczyk i dwie dziewczynki — podbiegło natychmiast do prababci.
Takie bardzo już stare staruszeczki prawie zawsze przyjaźnią się z dziećmi: same stają się bardzo podobne do dzieci, czasem nawet zupełnie. Siadła sobie staruszka.
Gospodarz ma gościa: ni to interesant, ni to znajomy, coś koło czterdziestki, już się zabierał do wyjścia.
No i siostrzeniec przyjechał w odwiedziny, chłopak może siedemnastoletni, stara się o pracę w drukarni.
Staruszka przeżegnała się i siadła, patrzy na gościa:
— Ale żem się zmęczyła. A kto to jest u was?
— O mnie idzie? — odzywa się gość z uśmiechem.
— Cóż to, Mario Maksimowna, nie poznajecie mnie? Toć zaprzeszłego lata wybieraliśmy się razem do lasu na opieńki.
— Ach, to ty — znam cię, znam, prześmiewco.
Ja ciebie pamiętam, tylko z nazwiska nie wiem, ktoś ty taki, ale ciebie pamiętam. Och, ale żem zmęczona!
— No i czemuż to, Mario Maksimowna, staruszko czcigodna, wcale nie chcecie rosnąć? O to chciałem zapytać — żartuje gość.
— A niech cię — śmieje się babcia, zresztą wyraźnie zadowolona.
— Dobry człowiek ze mnie, Mario Maksimowna.
— No, z dobrym to i miło porozmawiać.
Och, tak mi jakoś duszno, matuchno. Paletko dla Sieriożeńki, widzę, już wykombinowaliście.
Wskazuje na siostrzeńca.
Siostrzeniec, rosły, tęgi chłopak, uśmiecha się całą gębą i przysuwa się bliżej. Ma na sobie nowiutkie popielate palto i jeszcze nie potrafi go obojętnie wkładać.
Obojętność przyjdzie może dopiero za tydzień, a teraz co chwila patrzy na swoje wyłogi, na klapy
i w ogóle cały przegląda się w lustrze i czuje do siebie wielki respekt.
— Obróć się — trajkocze żona balwierza.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>