Petersburskie senne widziadła
Stróż odgarniający z chodnika śnieg umyślnie zrzucił mu na nogi pełną łopatę, ale staruszek tego nawet nie zauważył.
Zrównawszy się ze mną spojrzał na mnie i mrugnął okiem, martwym okiem bez światła i siły, jakby uniesiono powiekę nieboszczykowi — i zrozumiałem natychmiast, że to jest ten
właśnie Harpagon, który umarł z półmilionem na swoich łachmanach, a przedtem chodził do szpitala Maksymilianowskiego.
I oto (mam żywą wyobraźnię) zarysował mi się ktoś bardzo podobny do Puszkinowskiego skąpego rycerza. Wydało mi się nagle, że mój Sołowiow jest kolosalną postacią.
Oddalił się od świata, od wszystkich jego pokus, ukrył się za parawanem. Co mu po całym tym martwym blichtrze, po całym naszym zbytku? Co mu po wygodach, komforcie?
Co go obchodzą te wszystkie osoby, ci lokaje siedzący na karetach, te panie i panowie siedzący wewnątrz karet zaprzężonych we wspaniałe rumaki — i inni państwo, wlokący się
pieszo; ci czarujący młodzi ludzie, na których twarzach maluje się nienasycone pragnienie kamelii i srebrnych rubli? Co go obchodzą te kamelie — Minny i Armancje?
Nie, niczego mu nie potrzeba, on ma to wszystko — tam, pod swoją poduszką o poszewce nie zmienianej od zeszłego roku — nie szkodzi: wystarczy mu gwizdnąć, a przypełznie do niego
posłusznie wszystko, czego zapragnie. Jeśli zapragnie, wiele osób zaszczyci go pełnym atencji uśmiechem.
Ot, choćby wino — wino ogrzałoby mu krew, pomogłoby mu nawet niedrogie wino... Ale jemu nie trzeba żadnego. Jest wyższy nad takie pragnienia. Jest wyższy nad wszelkie pragnienia.
Kiedy tak fantazjowałem, wydało mi się nagle, że za daleko zabrnąłem, że okradam Puszkina, że tu wszystko odbyło się pewnie zupełnie inaczej. Nie, to było na pewno nie tak.
Mniej więcej sześćdziesiąt lat temu Sołowiow zapewne pracował w jakimś urzędzie; był młody, młodziutki, coś około dwudziestki.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>