Petersburskie senne widziadła
I jak mu mogło przyjść do głowy, że jest Garibaldim!
Tak, wszyscy jego współpracownicy poświadczyli, że już od dwóch tygodni był tym zaprzątnięty.
Wyczytał coś przypadkowo w znalezionej na biurku gazecie.
Nigdy prawie z nikim nie mówił, a tu nagle zaczął się denerwować, niepokoić, wypytywać wciąż o Garibaldiego, o sprawy włoskie.
I oto rozwinęła się w nim stopniowo nieodparta pewność, że on właśnie jest Garibaldim, flibustierem i naruszycielem przyrodzonego stanu rzeczy.
Uświadomiwszy sobie to swoje przestępstwo, drżał dniami i nocami.
Ani jęki żony, ani łzy dzieci, ani podstawiający mu nogę wyniośli lokaje przed bramami na Newskim, ani wrona, która mu razu pewnego usiadła na zmiętym kapeluszu, wywołując
chóralny śmiech jego kolegów z departamentu, ani biczyki chwackich dorożkarzy, ani własny pusty brzuch — nic, nic już więcej go nie obchodziło.
Cały Boży świat chwiał się przed nim i gdzieś ulatywał, ziemia usuwała mu się spod nóg. Tylko jedno widział wszędzie, we wszystkim: swoją zbrodnię, swój wstyd i hańbę.
Co powie Jego Ekscelencja, co powie sam Dementy Iwanycz, naczelnik wydziału, co powie wreszcie Jemielian Łukicz, co powiedzą ci wszyscy... Biada mi!
I oto pewnego rana padł nagle do stóp Ekscelencji: moja wina, przyznaję się, jestem Garibaldi, róbcie ze mną co chcecie! No i zrobili z nim... co należało zrobić.
Kiedy przyśnił mi się ten sen, sam się śmiałem z siebie i ze swych dziwacznych widziadeł. A tu nagle się okazało, że sen był wróżebny.
Jak się państwu podoba: wyczytałem niedawno w gazetach jeszcze jedną tajemnicę. Naprawdę tajemnica, chociaż w gazetach wydrukowano to i skomentowano — ale mimo to tajemnica.
Otóż objawił się nagle nowy Harpagon, który zmarł w skrajnej nędzy — na stosach złota. Starzec ten był emerytowanym tytularnym radcą. Odnajmował kąt za parawanem za trzy ruble.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>