Petersburskie senne widziadła
Prześliczna, młodziutka damulka, bogato i strojnie ubrana, frunęła do karety, za nią wskoczył człowiek bardzo jeszcze młody, w olśniewającym wojskowym mundurze; ledwo lokaj
zatrzasnął drzwiczki, a już młody człowiek wpił się pocałunkiem w usteczka ślicznej pani, która z zachwytem przyjęła jego pieszczotę.
Spostrzegłem tę błyskawiczną scenkę przez okno karety. Oni mnie nie zauważyli, konie ruszyły z kopyta, a ja wybuchnąłem śmiechem stojąc na trotuarze.
Nie było wątpliwości, że to państwo młodzi składający wizyty. Małżonkowie po miodowym miesiącu w karetach się nie całują.
Około piątej po południu tego samego dnia szedłem aleją Wozniesieńską.
Wtem usłyszałem za sobą nieśmiały, słaby głos: odwróciłem się — stał przede mną chłopiec dwunasto- lub trzynastoletni, o miłej, poczciwej twarzyczce, patrząc na mnie
błagalnym i zawstydzonym spojrzeniem. Mówił coś urywanym, trochę drżącym głosem. Ubrany był bardzo ubogo, lecz schludnie: letnie lekkie palto, czapka z daszkiem, buty raczej liche.
Stary jedwabny krawacik, starannie zawiązany na szyi. Wszystko świadczyło, że pochodzi z rodziny ubogiej, lecz uczciwej i takiej, co to znała lepsze czasy.
Było też widać, że ten krawat zawiązała mu własnoręcznie mamusia lub starsza siostra. Kołnierzyk dość grubej koszuli był bardzo czysty. Sposób bycia miał prosty i grzeczny.
Jego zmęczona twarz miała szlachetny, szczery wyraz.
— Przepraszam, że pana niepokoję — powiedział. — Czy nie byłby pan łaskaw ofiarować mi coś...
— Powiedziawszy to, lekko się zaczerwienił.
Cofnąłem się o krok ze zdumienia. Tak dziwna mi się wydała jego prośba.
— Któż ty jesteś?
— spytałem zdumiony — i jak się dzieje, że... prosisz? Doprawdy nie przypuszczałem...
— Tatuś i mamusia posłali mnie rano do naszych krewnych do dzielnicy Petersburskiej.
Myśleli, że będę mógł tam zjeść obiad. Ale ja tam... nie mogłem zjeść obiadu, długo czekałem, a teraz idę do domu... bardzo się zmęczyłem i bardzo chce mi się jeść.
— A gdzie mieszkasz?
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>