Petersburskie senne widziadła
Teraz nie wytrzymałem: znów padłem jej do nóg, znów zacząłem całować jej stopy i znów się skończyło atakiem histerii, tak samo jak we wtorek.
Było to wczoraj wieczorem, a nazajutrz rano...
Nazajutrz rano!? Szaleńcze, przecież to nazajutrz rano było dziś, dopiero co!
Posłuchajcie i zważcie: przecież kiedy spotkaliśmy się dziś przy samowarze (po tym wczorajszym ataku), aż mnie zdumiał jej spokój — tak, tak właśnie było!
A ja przez całą noc drżałem ze strachu na myśl o tym, co było wczoraj. Raptem podchodzi do mnie, staje przede mną ze złożonymi rękami i (dopiero, dopiero co!
) zaczyna mówić, że jest zbrodniarką, że sama wie o tym, że zbrodnia dręczyła ją przez całą zimę, dręczy i teraz... że w pełni docenia moją wielkoduszność...
„będę ci wierną żoną, będę cię szanować..." W tym momencie zerwałem się i objąłem ją jak szalony!
Całowałem ją, całowałem jej twarz, usta, jak mąż, pierwszy raz po długiej rozłące. I po co wychodziłem, tylko na dwie godziny... nasze paszporty zagraniczne... O Boże!
Gdybym wrócił pięć minut — tylko pięć minut wcześniej! A tu ten tłum w naszej bramie, te spojrzenia na mnie... O Boże, Boże!
Łukieria mówi (o, ja teraz Łukierii za nic w świecie nie puszczę, ona wszystko wie, była z nami przez całą zimę, będzie mi wszystko opowiadała), mówi, że kiedy wyszedłem z
domu, najwyżej dwadzieścia minut przed moim powrotem — nagle weszła do pani do naszego pokoju spytać o coś, nie pamiętam, i zobaczyła, że obraz pani (ten właśnie Matki Boskiej)
jest na wierzchu, stoi przed nią na stole, a pani jakby dopiero się przed nim modliła. — Co pani jest? — „Nic Łukierio, możesz iść.
— Nie, poczekaj, Łukierio" — podeszła do niej i ucałowała. — Jest pani szczęśliwa? — powiadam. — „Tak, Łukierio". — Pan już dawno powinien był panią przeprosić...
Dzięki Bogu, że się państwo pogodzili.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>