Petersburskie senne widziadła
Lecz biadałem wewnętrznie, dławiłem jęki w piersi wobec wszystkich, nawet wobec Łukierii.
Nie mogłem sobie wyobrazić, nawet nie przypuszczałem, że może umrzeć nie dowiedziawszy się o wszystkim.
A kiedy niebezpieczeństwo minęło i zaczęła powracać do zdrowia, wtedy prędko, pamiętam, i zupełnie się uspokoiłem.
Nie dość na tym: postanowiłem odłożyć naszą przyszłość na możliwie najdłuższy czas, a na razie zostawić wszystko w obecnej postaci.
Tak, stało się wtedy ze mną coś dziwnego, osobliwego, nie umiem tego inaczej określić: zatriumfowałem, i sama ta świadomość była dla mnie zupełnie wystarczająca.
I tak upłynęła zima. O, byłem zadowolony jak nigdy jeszcze, i to przez całą zimę.
Widzicie, w moim życiu była pewna straszna historia, która do tego czasu, to znaczy aż do chwili katastrofy z żoną, dręczyła mnie co dzień, co godzina, mianowicie — utrata
reputacji i opuszczenie pułku. Krótko mówiąc: była tyrańska niesprawiedliwość wobec mnie.
Co prawda koledzy nie lubili mnie z powodu mego ciężkiego charakteru, charakteru może nawet śmiesznego, chociaż zdarza się często, że to, co jest dla nas wzniosłe, najbardziej
osobiste i święte, jednocześnie śmieszy z jakiegoś powodu ogół naszych kolegów. O, mnie nigdy nie lubiano, nawet w szkole. Mnie zawsze i wszędzie nie lubiano.
Nawet Łukieria nie może mnie lubić. Zdarzenie zaś w pułku było wprawdzie wynikiem niechęci do mnie, ale bez wątpienia miało przypadkowy charakter.
Mówię to dlatego, że nie ma nic boleśniejszego i dotkliwszego, niż zginąć w wypadku, który mógłby się wcale nie zdarzyć — wskutek fatalnego zbiegu okoliczności, które
mogły przemknąć obok jak obłoki. Jakie to poniżające dla obdarzonej rozumem istoty. A zdarzenie było takie:
Podczas antraktu w teatrze poszedłem do bufetu.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>