Petersburskie senne widziadła
Kąciki moich ust drgały i to go musiało najwięcej uderzyć.
Wyciągnął ostrożnie swój gruby, uwalany ziemią paluch o czarnym paznokciu i leciutko dotknął moich trzęsących się warg.
— A to ci dopiero, aj, aj, aj — uśmiechnął się do mnie jakimś macierzyńskim przeciągłym uśmiechem. — Rany boskie, a to ci dopiero!
Zrozumiałem wreszcie, że wilka nie ma i że wołanie „Wilk biegnie" było wytworem mojej wyobraźni.
Było zresztą zupełnie wyraźne, ale takie krzyki (nie tylko o wilkach) słyszałem już raz czy dwa razy w życiu, choć nikt nie krzyczał, i wiedziałem o tym.
(Później wraz z dzieciństwem te halucynacje minęły).
— To ja już pójdę — powiedziałem patrząc na niego pytająco i nieśmiało.
— Idź, idź z Bogiem, będę patrzył za tobą. Już ja ciebie nie dam wilkowi! — dodał z tym swoim macierzyńskim uśmiechem. — Idź, idźże z Bogiem!
— i przeżegnał mnie, i sam się przeżegnał.
Poszedłem oglądając się za siebie co parę kroków.
Póki szedłem, Mareusz cały czas stał ze swoją kobyłką i patrzał za mną, kiwając mi głową, ilekroć się obejrzałem.
Muszę wyznać, że było mi trochę wstyd, że się tak przestraszyłem, ale wciąż jeszcze bardzo bałem się wilka, dopóki nie dotarłem przeszedłszy przez parów do pierwszej
stodoły. Wtedy strach mnie zupełnie opuścił, i nagle nie wiadomo skąd wpadł na mnie nasz podwórzowy pies Wilczek.
Przy nim poczułem się już całkiem pewnie i obejrzałem się po raz ostatni za Mareuszem: jego twarzy już nie widziałem wyraźnie, ale czułem, że wciąż jeszcze tak samo łagodnie
uśmiecha się do mnie i kiwa głową. Skinąłem mu ręką, on mi też i ruszył za swoją klaczą.
— Wio, wio!
— posłyszałem znów odległe wołanie, i klacz znów pociągnęła sochę.
Wszystko to nagle stanęło mi w pamięci, nie wiem czemu, ale z niezwykłą precyzją szczegółów.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>