Petersburskie senne widziadła
I nagle zawołałem, nie głosem, byłem bowiem nieruchomy, lecz całą swoją istotą — do władcy tego wszystkiego, co działo się ze mną:
— Kimkolwiek jesteś, jeżeli jesteś i
jeżeli istnieje coś rozumniejszego nad to, co się teraz dzieje, to pozwól temu czemuś być również tutaj.
Jeżeli zaś mścisz się na mnie za nierozsądne moje samobójstwo potwornością i bezsensem dalszego bytu, to wiedz, że przenigdy żadna męka, jakakolwiek mnie spotka, nie da się
porównać z pogardą, którą będę odczuwał w milczeniu, choćby to trwało miliony lat męczarni!
Wezwałem i umilkłem.
Prawie całą minutę trwała głęboka cisza, nawet jeszcze jedna kropla spadła, ale wiedziałem, bezgranicznie i nieugięcie wiedziałem i wierzyłem, że zaraz wszystko musi się
zmienić. Wtem nagle rozwarła się moja mogiła.
To jest nie wiem, czy została otwarta i rozkopana, ale uczułem, że jestem pochwycony przez jakąś dziwną i nieznaną istotę i znaleźliśmy się w przestrzeni.
Nagle przejrzałem: była głęboka noc, nigdy, przenigdy nie było jeszcze tak ciemno!
Unosiliśmy się w przestrzeni już daleko od Ziemi.
Nie pytałem o nic tego, który mnie niósł, czekałem i byłem dumny. Zapewniałem siebie, że się nie boję, i zamierałem z zachwytu na myśl o tym, że się nie boję.
Nie pamiętam już, jak długo mknęliśmy, nie mogę sobie tego nawet wyobrazić: wszystko odbywało się tak, jak zawsze we śnie, kiedy się przeskakuje przestrzeń i czas oraz prawa
istnienia i rozsądku, zatrzymując się tylko na punktach, o których marzy serce. Pamiętam, że nagle dojrzałem w ciemnościach jedną gwiazdkę. „To Syriusz?
" — zapytałem wbrew woli, nie mogąc się powstrzymać, o nic bowiem nie chciałem pytać.
„Nie, to ta sama gwiazda, którą widziałeś wśród obłoków wracając do domu" — odpowiedziała niosąca mnie istota. Wiedziałem, że ma jak gdyby ludzkie oblicze.
Dziwna rzecz, nie lubiłem tej istoty, nawet czułem do niej głęboki wstręt.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>