Petersburskie senne widziadła
Zlękła się mojej miłości, poważnie zadała sobie pytanie: przyjąć czy nie przyjąć, i nie zniosła pytania, i wolała umrzeć.
Wiem, wiem, nie warto się głowić: za wiele naobiecywała, przelękła się, że nie będzie mogła dotrzymać — to jasne. Jest w tym kilka momentów naprawdę okropnych.
Bo czemu jednak umarła? Problem jest mimo wszystko otwarty. Pytanie pulsuje, w moim mózgu pulsuje. Ja bym przecież zostawił ją tak, gdyby chciała, żeby zostało tak.
Ale nie uwierzyła, w tym rzecz! Nie, nie kłamię, to nie to.
Po prostu dlatego, że ze mną trzeba było uczciwie postępować: jak kochać — to kochać w pełni, nie tak, jak kochałaby kupca.
A ponieważ była zbyt czysta, zbyt wstydliwa, żeby się zgodzić na taką miłość, jakiej potrzeba kupcowi, nie chciała mnie oszukiwać.
Nie chciała oszukiwać półmiłością pod pozorem miłości lub ćwierćmiłością. Nadto uczciwa, tak, moi państwo! Chciałem wtedy zaszczepić szerokie poglądy, pamiętacie!
Dziwny pomysł.
Ciekaw jestem ogromnie, czy mnie szanowała? Nie wiem, czy mną pogardzała, czy nie. Nie sądzę, żeby pogardzała.
Bardzo to dziwne, czemu mi ani razu nie przyszło do głowy przez całą zimę, że ona mną gardzi?
Byłem święcie przekonany, że nie, aż do chwili kiedy spojrzała na mnie z surowym zdziwieniem. Właśnie z surowym. Wtedy od razu zrozumiałem, że mną gardzi.
Zrozumiałem nieodwracalnie, na zawsze! Ach, niech tam, niechby nawet gardziła, bodaj przez całe życie, ale — niechby żyła, żyła! Dopiero co jeszcze ruszała się, mówiła.
W ogóle nie rozumiem, jak wyskoczyła przez okno! Więc jak mogłem przypuszczać pięć minut wcześniej? Zawołałem Łukierię.
Ja teraz Łukierii za nic w świecie nie puszczę, za nic w świecie!
Och, mogliśmy jeszcze się porozumieć.
Myśmy się tylko strasznie odzwyczaili od siebie w ciągu zimy, ale czyż nie można było z powrotem przywyknąć?
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>