Petersburskie senne widziadła
" Obróciłem ku niej twarz, ale nie powiedziałem ani słowa, szedłem dalej, lecz ona biegła i szarpała mnie, i w jej głosie zabrzmiał ten dźwięk, który u bardzo przestraszonych
dzieci oznacza rozpacz. Znam ten dźwięk.
Chociaż nie wymawiała dokładnie słów, zrozumiałem, że jej matka gdzieś kona lub coś się tam im przydarzyło, więc wybiegła, by kogoś zawołać, coś znaleźć, aby pomóc
mamie. Ale nie poszedłem za nią, odwrotnie, nagle przyszło mi do głowy, żeby ją przepędzić. Z początku powiedziałem jej, aby poszukała stójkowego.
Ale ona złożyła błagalnie rączki i zanosząc się łkaniem wciąż biegła obok mnie. No i wtedy tupnąłem na nią i krzyknąłem.
Zawołała tylko: „Proszę pana, proszę pana", i nagle oddaliła się ode mnie, w okamgnieniu przebiegła na drugą stronę ulicy: ukazał się tam jakiś przchodzień, widocznie
rzuciła się teraz ku niemu.
Wszedłem na swoje czwarte piętro. Mieszkam jako sublokator, gospodarze odnajmują pokoje. Pokój mam nędzny, mały, owalne okno wychodzi na strych.
Jest tylko kanapa obita ceratą, stół, na nim książki, dwa krzesła i wygodny fotel, bardzo stary, ale za to wolterowski. Usiadłem, zapaliłem świecę i zacząłem myśleć.
W pokoju obok, za przepierzeniem, trwała sodoma i gomora. Trwała już trzeci dzień.
Mieszkał tam emerytowany kapitan, miał gości — ze sześciu nygusów, pili wódkę i grali w sztosa starymi kartami.
Ubiegłej nocy była tam bójka i wiem, że dwaj spośród nich długo się szarpali za włosy. Gospodyni chciała się poskarżyć, ale okropnie boi się kapitana.
Prócz tego w jednym z pokoi mieszka pewna niziutka, szczuplutka pani, chyba żona wojskowego, przyjezdna, z trojgiem małych dzieci, które zachorowały już u nas w mieszkaniu.
I ona, i dzieci boją się kapitana do nieprzytomności i całą noc trzęsą się i czynią znak krzyża, najmniejsze dziecko dostało nawet ze strachu jakiegoś ataku.
Ten kapitan, wiem o tym na pewno, zatrzymuje czasami przechodniów na Newskim i prosi o wsparcie.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>