Petersburskie senne widziadła
W takie dni nawet władze nie zaglądały do więzienia, nie robiły rewizji i nie szukały alkoholu rozumiejąc, że trzeba dać się pobawić raz do roku nawet tym nieszczęśnikom i że
inaczej byłoby gorzej. W końcu gniew zapłonął w moim sercu.
Spotkałem Polaka M-ckiego, politycznego; spojrzał na mnie ponuro, oczy mu zabłysły, wargi zadrgały: _Je hais ces brigands! _— zgrzytnął do mnie półgłosem i poszedł.
Wróciłem do koszar, mimo że dopiero przed kwadransem wybiegłem z nich jak szalony, kiedy sześciu tęgich chłopów rzuciło się jednocześnie na pijanego Tatara Hazina, by go
uciszyć, i zaczęło go bić; bili go niedorzecznie, nawet wielbłąd by padł od takiego bicia, ale oni wiedzieli, że tego Herkulesa trudno zabić, więc go walili bez obawy.
Teraz, wróciwszy, zauważyłem na końcu koszar, na pryczy w kącie, nieprzytomnego już Hazina niemal bez oznak życia; leżał przykryty kożuchem i wszyscy go omijali w milczeniu: byli
wprawdzie zupełnie pewni, że do rana się ocknie, ale „kto wie, jeszcze człek, nie daj Boże, skona od takiego bicia".
Przecisnąłem się na swoje miejsce, naprzeciw okna z żelazną kratą, i ległem na wznak, z rękami pod głową i zamkniętymi oczami.
Lubiłem tak leżeć: do śpiącego się nie przyczepią, poza tym można myśleć i marzyć.
Ale z marzenia nic nie wychodziło: serce biło mi niespokojnie, a w uszach brzmiały słowa M-ckiego: _Je hais ces brigands!
_Po co zresztą opisywać wrażenia, jeszcze teraz śnią mi się nieraz po nocach te czasy — i nie ma snów tak męczących jak te.
Może czytelnicy zauważą, że do dziś prawie nigdy nie wspominałem w druku o swoim życiu na katordze, a _Wspomnienia z domu umarłych _napisałem piętnaście lat temu w imieniu
zmyślonej osoby, rzekomo zbrodniarza, który zabił swoją żonę.
A propos, dodam ten szczegół, że od tego czasu bardzo wiele osób myśli i twierdzi nawet jeszcze teraz, że zostałem zesłany za zabójstwo żony.
Po jakimś czasie rzeczywiście ni to się zdrzemnąłem, ni to się pogrążyłem we wspomnieniach.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>