Petersburskie senne widziadła
Nie znoszę tej krzykliwej mamzeli.
— Ja ze swej strony też was obu nie znoszę — odezwała się pogardliwie mamzela.
— Jesteście nudziarze, nie potraficie opowiedzieć nic dla duszy.
A panu, ekscelencjo, nie radzę zadzierać nosa — ja o panu coś mogłabym powiedzieć: jak to pana spod pewnego małżeńskiego łoża lokaj rano wymiótł szczotką.
— Co za złośliwa niewiasta! — syknął przez zęby generał.
— Matuchno, Awdotio Ignatiewną! — znów jęknął nagle sklepikarz.
— Powiedz mi pani, moja złociutka, złego nie pomnąc: cóż to ja pokutę odbywam czy co?
— Ach, on znów swoje zaczyna, tego tylko brakowało. Ale zalatuje od niego!
Pewnie się na bok przewrócił.
— Nie ruszałem się, dobrodziejko, i wcale ode mnie nie zalatuje, bom jeszcze ciało w całości zachował, no a paniusię to widać już trochę ruszyło, bo fetor tu faktycznie
niemożliwy, nawet jak na to miejsce tutaj. Jeno z grzeczności milczę.
— Ach, wstrętny złośliwiec! Sam cuchnie na odległość i jeszcze na mnie wszystko spędza!
— Ojejejejej!
Żeby już ten czterdziesty dzionek wreszcie nadszedł: żałosny ich lament nad sobą usłyszeć, małżonki szloch i dziatek płacz cichy!...
— Masz też o czym marzyć!
Nażrą się kutii i pójdą sobie. Ach, żeby się ktoś wreszcie obudził!
— Awdotio Ignatiewna — przemówił usłużny urzędnik — proszę chwilę poczekać, zaraz odezwą się nowi.
— A są może wśród nich młodzi ludzie?
— Są i młodzi, Awdotio Ignatiewna. Nawet zupełne młodziki.
— Ach, jak to dobrze!
— No co, jeszcze nie zaczęli? — informował się ekscelencja.
— Nawet onegdajsi jeszcze się nie ocknęli, ekscelencjo. Sam pan raczy wiedzieć, niekiedy cały tydzień milczą. Dobrze, że ich onegdaj, wczoraj i dziś naraz wszystkich przywieźli.
Bo tu przecież na jakie dziesięć sążni wokół są prawie sami zeszłoroczni.
— Hm, to może być ciekawe.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>