Petersburskie senne widziadła
Wyjaśniłem jej, że wtedy w bufecie rzeczywiście stchórzyłem, przez mój charakter, przewrażliwienie: onieśmieliła mnie atmosfera, bufet onieśmielił; sparaliżowała myśl:
jakże ja tak ni stąd, ni zowąd wystąpię, czy nie wypadnie to głupio? Stchórzyłem nie przed pojedynkiem, lecz przed obawą śmieszności...
A potem nie chciałem się przyznać i dręczyłem wszystkich, i ją za to dręczyłem, po to się z nią ożeniłem, aby ją za to dręczyć.
W ogóle mówiłem prawie cały czas jak w malignie. W końcu sama brała mnie za ręce i prosiła, żebym przestał: „Przesadzasz...
zadręczasz się" — i znów zaczynały się łzy, znów niemal ataki! Wciąż prosiła, żebym nie mówił takich rzeczy i nie wspominał ciągle.
Nie zważałem na te prośby albo niewiele zważałem. Boulogne! Tam jest słońce, nasze nowe słońce, powtarzałem to bez przerwy.
Zamknąłem kasę, wszystkie sprawy przekazałem Dobronrawowi.
Zaproponowałem jej nagle, żebyśmy wszystko rozdali ubogim oprócz podstawowych trzech tysięcy, otrzymanych od matki chrzestnej, za które pojechalibyśmy do Boulogne, a potem wrócimy
i zaczniemy nowe, pracowite życie. Tak też zostało postanowione, chociaż nic nie powiedziała... uśmiechnęła się tylko.
I chyba raczej przez delikatność się uśmiechnęła, żeby mi nie zrobić przykrości.
Widziałem przecież, że jej ciąży moja obecność, nie myślcie, że byłem takim głupcem i egoistą, żeby tego nie widzieć.
Wszystko widziałem, aż do najdrobniejszych szczegółów, widziałem i wiedziałem najlepiej; cała moja nędza leżała jak na dłoni!
Opowiadałem jej ciągle o sobie i o niej.
I o Łukierii. Mówiłem, żem płakał... Oczywiście zmieniałem temat, starałem się nie przypominać pewnych rzeczy.
I nawet się ożywiła raz czy dwa, przecież ja to pamiętam — tak, pamiętam! Czemu mówicie, że patrzyłem i nic nie widziałem?
I gdyby tylko to się nie zdarzyło, wszystko by zmartwychwstało.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 Nastepna>>